Sylwia Bajek i Szczepan Brzeski przed wejściem na Lhotse – wywiad

O plany, nastroje i przygotowanie przed starciem z Lhotse zapytaliśmy Sylwię Bajek, ładniejszą połowę duetu EVERTEAM.

Lhotse to dla polskiego himalaizmu wyjątkowa góra. Co czujesz mając świadomość, że już wkrótce możesz stać się najmłodszą Polką, która zdobyła czwarty co do wielkości szczyt Ziemi?

W zasadzie to, że będę najmłodszą na tym szczycie nie ma dla mnie takiego znaczenia. Ten rekord traktuję z przymrużeniem oka. Byłabym jednak bardzo szczęśliwa móc stanąć na szczycie Lhotse realizując swoje marzenie i cel wyprawy. Ta ubiegłoroczna, pomimo sukcesu – bo przecież dotarliśmy na 8800 m.n.p.m. nie zakończyła się osiągnięciem celu, jakim byłby szczyt Mount Everest (musieliśmy zawrócić 50 m. poniżej niego). Dlatego w tym roku szczyt Lhotse będzie dla mnie najlepszym zwieńczeniem ostatnich 3 lat wypraw w Himalaje, nakładów zaangażowania i determinacji, jakie włożyłam w góry wysokie.

Pierwszy, udany etap wyprawy już za Wami. Udało się dopiąć budżet i sfinalizować sprawy organizacyjne. Gratulujemy! Którego z kolejnych etapów obawiasz się najbardziej? Czy tego, kiedy Wasze drogi się rozdzielą i będziesz atakować Lhotse a Szczepan Mount Everest?

Finansowanie wyprawy zawsze jest dla mnie stresujące, nigdy nie wiadomo jak to będzie, o sponsorów zabiegamy do ostatniego momentu. Podobnie jak poprzednio, mogłam jednak liczyć na życzliwość wielu osób w finansowaniu projektu crowdfunding’owego w serwisie Polak Potrafi, czy wsparcie Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i Wydziału Architektury Wnętrz, gdzie kończę studia. Jestem za nie ogromnie wdzięczna! 

Trwająca niemal 2 miesiące wyprawa to czas wielu wyzwań. Chociaż znamy już znaczną część drogi w kierunku obu 8-tysięczników, to zawsze może pojawić się jakaś nowa trudność czy wyzwanie, z którym wcześniej się nie mierzyliśmy. Jednym z nich będzie rzeczywiście rozłączenie się tuż przed obozem IV i indywidualne atakowanie obu szczytów. Na pewno będzie to dla mnie stresujące doświadczenie, dlatego chcemy się jak najlepiej na to przygotować, aby nie mieć dużych obaw o drugą osobę. Choć w tak “specyficznych” warunkach tych obaw nie da się do końca wyeliminować.

Jakie masz oczekiwania przed nadchodzącą wyprawą po powrocie z Everestu w 2017 roku? W jaki sposób nieoczekiwane zakończenie tamtej wspinaczki wpłynęło na Wasze nastawienie mentalne i plany kolejnych podróży?

Przede wszystkim mam oczekiwania w stosunku do siebie samej. Chciałabym, podobnie jak w ubiegłym roku, sprawdzić się fizycznie, mentalnie, psychicznie. I oczywiście zależy mi na osiągnięciu szczytu bez uszczerbku na zdrowiu. Teraz oboje (z Szczepanem Brzeskim – red.) jesteśmy bardziej doświadczeni i zwracamy uwagę na najmniejsze szczegóły logistyczne, tlen, bezpieczeństwo, w tym właściwe ubezpieczenie czy telefony satelitarne. Mając pewne uprzedzenia, bardziej polegamy na sobie, a mniej na innych. 

W naszym kraju wciąż mówi się o niedawnych wydarzeniach na Nanga Parbat i zimowej wyprawie Polaków na K2. Z łatwością można natknąć się na skrajne opinie i wyraziste oceny. Jak ostatni szum medialny dotyczący wspinaczki wysokogórskiej wpływa na Wasze nastawienie przed wyjazdem w Himalaje?

To prawda, ostatnio góry wysokie stały się bardziej popularne i medialne. W środowisku alpinistycznym te opinie są już znacznie bardziej stonowane i przede wszystkim poparte wiedzą. My staramy się robić swoje i nie ma to wpływu na nasze decyzje w górach, chociaż sami często jesteśmy oceniani. A nasze nastawienie? Jest bojowe!

To już Wasza kolejna wyprawa, w której będzie towarzyszyć wam suszona wołowina Wild Willy. Jak ten produkt sprawdza się w ekstremalnych warunkach podróżniczych? 

Przyznam, że sprawdza się świetnie. Inaczej byśmy jej tak chętnie nie pałaszowali w zastraszających ilościach. A mówiąc całkiem poważnie to poza tym, że jest po prostu dobra w smaku, to spełnia jeszcze dwie ważne zasady: jest lekka i optymalnie zapakowana; uzupełnia naszą dietę w białko i żelazo. W Himalajach mięso dobrej jakości/świeżości to temat zwykle wątpliwy. Jeśli już się pojawia, to bacznie mu się przyglądamy. Zwykle jest bowiem transportowane z nizin przez porterów (tragarzy) i w ciągu kilku dni trekkingu, zanim trafi na talerz, często się psuje, bądź higiena transportu pozostawia nieco do życzenia. Zatem chętnie sięgamy po Wild Willy. 

Spróbuj naszych specjałów
#wildwillybeefjerky