Lhotse to dla polskiego himalaizmu wyjątkowa góra. Co czujesz mając świadomość, że już wkrótce możesz stać się najmłodszą Polką, która zdobyła czwarty co do wielkości szczyt Ziemi?
W zasadzie to, że będę najmłodszą na tym szczycie nie ma dla mnie takiego znaczenia. Ten rekord traktuję z przymrużeniem oka. Byłabym jednak bardzo szczęśliwa móc stanąć na szczycie Lhotse realizując swoje marzenie i cel wyprawy. Ta ubiegłoroczna, pomimo sukcesu – bo przecież dotarliśmy na 8800 m.n.p.m. nie zakończyła się osiągnięciem celu, jakim byłby szczyt Mount Everest (musieliśmy zawrócić 50 m. poniżej niego). Dlatego w tym roku szczyt Lhotse będzie dla mnie najlepszym zwieńczeniem ostatnich 3 lat wypraw w Himalaje, nakładów zaangażowania i determinacji, jakie włożyłam w góry wysokie.
Pierwszy, udany etap wyprawy już za Wami. Udało się dopiąć budżet i sfinalizować sprawy organizacyjne. Gratulujemy! Którego z kolejnych etapów obawiasz się najbardziej? Czy tego, kiedy Wasze drogi się rozdzielą i będziesz atakować Lhotse a Szczepan Mount Everest?
Finansowanie wyprawy zawsze jest dla mnie stresujące, nigdy nie wiadomo jak to będzie, o sponsorów zabiegamy do ostatniego momentu. Podobnie jak poprzednio, mogłam jednak liczyć na życzliwość wielu osób w finansowaniu projektu crowdfunding’owego w serwisie Polak Potrafi, czy wsparcie Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i Wydziału Architektury Wnętrz, gdzie kończę studia. Jestem za nie ogromnie wdzięczna!
Trwająca niemal 2 miesiące wyprawa to czas wielu wyzwań. Chociaż znamy już znaczną część drogi w kierunku obu 8-tysięczników, to zawsze może pojawić się jakaś nowa trudność czy wyzwanie, z którym wcześniej się nie mierzyliśmy. Jednym z nich będzie rzeczywiście rozłączenie się tuż przed obozem IV i indywidualne atakowanie obu szczytów. Na pewno będzie to dla mnie stresujące doświadczenie, dlatego chcemy się jak najlepiej na to przygotować, aby nie mieć dużych obaw o drugą osobę. Choć w tak “specyficznych” warunkach tych obaw nie da się do końca wyeliminować.
Jakie masz oczekiwania przed nadchodzącą wyprawą po powrocie z Everestu w 2017 roku? W jaki sposób nieoczekiwane zakończenie tamtej wspinaczki wpłynęło na Wasze nastawienie mentalne i plany kolejnych podróży?
Przede wszystkim mam oczekiwania w stosunku do siebie samej. Chciałabym, podobnie jak w ubiegłym roku, sprawdzić się fizycznie, mentalnie, psychicznie. I oczywiście zależy mi na osiągnięciu szczytu bez uszczerbku na zdrowiu. Teraz oboje (z Szczepanem Brzeskim – red.) jesteśmy bardziej doświadczeni i zwracamy uwagę na najmniejsze szczegóły logistyczne, tlen, bezpieczeństwo, w tym właściwe ubezpieczenie czy telefony satelitarne. Mając pewne uprzedzenia, bardziej polegamy na sobie, a mniej na innych.
W naszym kraju wciąż mówi się o niedawnych wydarzeniach na Nanga Parbat i zimowej wyprawie Polaków na K2. Z łatwością można natknąć się na skrajne opinie i wyraziste oceny. Jak ostatni szum medialny dotyczący wspinaczki wysokogórskiej wpływa na Wasze nastawienie przed wyjazdem w Himalaje?
To prawda, ostatnio góry wysokie stały się bardziej popularne i medialne. W środowisku alpinistycznym te opinie są już znacznie bardziej stonowane i przede wszystkim poparte wiedzą. My staramy się robić swoje i nie ma to wpływu na nasze decyzje w górach, chociaż sami często jesteśmy oceniani. A nasze nastawienie? Jest bojowe!
To już Wasza kolejna wyprawa, w której będzie towarzyszyć wam suszona wołowina Wild Willy. Jak ten produkt sprawdza się w ekstremalnych warunkach podróżniczych?
Przyznam, że sprawdza się świetnie. Inaczej byśmy jej tak chętnie nie pałaszowali w zastraszających ilościach. A mówiąc całkiem poważnie to poza tym, że jest po prostu dobra w smaku, to spełnia jeszcze dwie ważne zasady: jest lekka i optymalnie zapakowana; uzupełnia naszą dietę w białko i żelazo. W Himalajach mięso dobrej jakości/świeżości to temat zwykle wątpliwy. Jeśli już się pojawia, to bacznie mu się przyglądamy. Zwykle jest bowiem transportowane z nizin przez porterów (tragarzy) i w ciągu kilku dni trekkingu, zanim trafi na talerz, często się psuje, bądź higiena transportu pozostawia nieco do życzenia. Zatem chętnie sięgamy po Wild Willy.