Od lat z dumą angażujemy się w różnego rodzaju nietuzinkowe wydarzenia wspierając naszymi produktami śmiałków na różnych krańcach świata. Jednymi z nich są niewątpliwie Sylwia i Szczepan, którzy w tym roku podjęli próbę zdobycia dachu świata w ramach wyprawy Everteam 2017.
Dziesiątki miesięcy przygotowań, setki ominiętych kłód rzucanych pod nogi, tysiące planów podporządkowanych marzeniom i jeden cel – zdobyć najwyższy szczyt na naszej planecie. Smaczku dodatkowo dodawał fakt, że Sylwia mogła być najmłodszą Polką, która kiedykolwiek stanęła na Mount Everest, a dla Szczepana mógł to być ostatni niezdobyty szczyt w Koronie Ziemi.
W 43. dniu wyprawy – 20 maja para opuściła ostatni obóz i podjęła atak szczytowy. Pogoda i zdrowie dopisywały, a cel wydawał się być w zasięgu ręki. Po dotarciu na wysokość 8800 m.n.p.m. (sic!) okazało się jednak, że szerpa, który szedł z Sylwią i Szczepanem nie ma zapasu tlenu niezbędnego do podjęcia ataku na czubek góry i jedynym możliwym wyjściem jest zejście. W tym beztlenowym scenariuszu ostatni etap wspinaczki okazał się zbyt ryzykowny. Emocje doprowadzone do szczytu wytrzymałości musiały ustąpić zdrowemu rozsądkowi, a własne ambicje szacunkowi dla życia.
Chyba nikt z nas nie odważy się odgadnąć tego, co działo się w głowach i serach Sylwii i Szczepana, kiedy musieli podjąć decyzję, że jednak tym razem nie zatkną flagi na Czomolungmie. Ogrom pracy, pozyskiwanie partnerów, szlifowanie kondycji, dostosowywanie innych planów pod wyjazd do Azji i łut szczęścia, którego nie może zabraknąć nikomu, kto dotarł tak wysoko musiały ustąpić w jednej chwili pod naporem niekompetencji osób współodpowiedzialnych za organizację wyprawy. Tym razem marzenia roztrzaskały się o Himalaje amatorszczyzny, którą zaprezentowała agencja pośrednicząca w organizacji wyprawy.
Dla nas wyczyn Polaków jest bezsprzecznie ogromnym osiągnięciem. Nie chodzi tylko o to, że mieszkańcy Rzeszowa i Bochni dotarli tak wysoko, ale również o to, że w decydującym momencie Sylwia i Szczepan potrafili okiełznać swoje emocje i pomimo wysokiej stawki nie podjęli niepotrzebnego ryzyka. Takie decyzje to z pewnością jeden z naszych prywatnych everstów, które każdy z nas może zdobyć w swoim życiu. Brawo! Dla nas za to, co zrobiliście jesteście wielkimi bohaterami!
Tym bardziej cieszy nas to, że Wild Willy Beef Jerky mogły towarzyszyć Sylwii i Szczepanowi w ich pełnej dramaturgii podróży. Lekka porcja naturalnego białka w postaci suszonej wołowiny dodawała im sił podczas wspinaczki, o czym wielokrotnie wspominała Sylwia w swoich relacjach. Jesteśmy przekonani, że to nie koniec przygód tego duetu i z czasem młodzi Polacy, napędzani mocą mięsa Wild Willy Jerky, dopną swego i staną nie tylko na szczycie Mt. Everest. Trzymamy kciuki!
Wywiad, który przeprowadziliśmy z Sylwią i Szczepanem po wyprawie możecie znaleźć tutaj.