Bób jest rośliną, która w polskiej tradycji gastronomicznej nie zrobiła zawrotnej kariery. Większym wzięciem cieszy się jego kuzynka – fasola. W ostatnich latach bób wraca do łask za sprawą różnej maści blogerów kulinarnych, którzy dostrzegają w nim ogromny potencjał i prezentują, w jaki sposób można wykorzystać jego możliwości.
Główny bohater dzisiejszego tekstu jest rośliną strączkową. Sezon na nią rozpoczyna się na początku lata. W czerwcu i w lipcu bób można spotkać na straganach, w warzywniakach i dyskontach spożywczych. Jak uniknąć rocznych wahań podaży bobu? Aby uniezależnić się od sezonowości na polskim rynku, my korzystamy z dostaw. Osoby, które przekonały się do jego smaku chętnie sięgają po to warzywo, dodając bób do sałatek lub tworząc z niego pasty czy zupy. Najwięksi fani bobu mogą zajadać się nim ot tak, bez dodatków, po ugotowaniu. Młode nasiona można jeść także na surowo. Szacuje się, że bób jest ludziom znany od wieków. Wykorzystywano go na długo przed narodzinami Chrystusa. W starożytności zajadano się nim na Bliskim Wschodzie, Afryce, a później także w Azji. Na Stary Kontynent trafił dopiero w średniowieczu.
Surowy bób charakteryzuje się wysokim stężeniem substancji odżywczych przy niskiej wartości kalorycznej. To sprawia, że z jego usług mogą korzystać osoby planujące zrzucić kilka nadprogramowych kilogramów. Wśród atutów odżywczych rośliny dietetycy dostrzegają przede wszystkim:
Dzięki nim bób wykazuje działanie przeciwzapalne, sprzyja obniżeniu cholesterolu, niweluje ryzyko wystąpienia dolegliwości układu krążenia i chorób serca, wspomaga perystaltykę jelit.
Opisywane warzywo jest pierwszorzędnym źródłem białka, głównego budulca komórek organizmu. Przez wielu wegetarian jest ono stosowane jako jeden z flagowych zamienników mięsa. Bób słynie z faktu, że jest bardzo sycącą potrawą, przy czym w 100 g porcji znajduje się ledwie ok. 100 kcal. Surowy bób ma niski indeks glikemiczny (ok. 40), który wzrasta dwukrotnie wraz z poddaniem warzywa obróbce termicznej. Wysoka zawartość białka nie idzie w parze dużym stężeniem tłuszczów. 100 g ugotowanego bobu dostarcza ok. 7,6 g białka i jedynie 0,4 g tłuszczu, przez co jest to warzywo rekomendowane osobom stosującym dietę redukcyjną.
Gwoli ścisłości musimy dodać, że istnieją przeciwwskazania do spożywania tej rośliny strączkowej. Bobu powinny sobie odmawiać osoby zmagające się z różnymi chorobami, w tym: dną moczanową (wysoka zawartość puryny), niewydolnością nerek, cukrzycą (wysoki indeks glikemiczny po ugotowaniu). Bób może sprawiać kłopot osobom, które mają tendencję do wzdęć i sensacji gastrycznych. Z tych samych względów bobu nie powinno się podawać niemowlętom. Nie jestem przekonany do tego akapitu. Wiem że chciałeś być obiektywny i pokazać 2 strony medalu. Trzeba mieć na uwadze, że te właściwości dodatkowo zmieniają się po obróbce termicznej ( w naszym przypadku po smażeniu)
Na koniec jeszcze sprawdźmy, jak prezentują się chipsy z bobu w porównaniu z tradycyjnymi chipsami przygotowanymi na bazie ziemniaków. Przede wszystkim Wild Bobby ma w swoim składzie jedynie cztery składniki: bób, olej słonecznikowy, sól morską i naturalne przyprawy. Skład popularnych chipsów jest zdecydowanie bardziej pokaźny i obfituje w różnego rodzaju ulepszacze, wzmacniacze smaku, barwniki i emulgatory. A jak wyglądają konkretne liczby? Porównajmy podstawowe parametry naszego produktu z paczką chipsów paprykowych jednej z rozpoznawalnych marek. W 100 g produktu Bobby dostarcza 22 g tłuszczu i 23 g białka, uzupełniając zapotrzebowanie na energię na poziomie 467 kcal. W tej samej porcji tradycyjne chipsy oferują 27 g tłuszczu i 5 g białka oraz wartość energetyczną w postaci 499 kcal.